TRASA: Tarnów - Ostrów - (Velo Dunajec) - Wietrzychowice - Miechowice Wielkie - (Wiślana Trasa Rowerowa) - Trawniki - (powrót tą samą drogą)
POGODA: temperatura 19°C - 13.3°C, początkowo południowy, po zachodzie raczej cisza, widoczność dobra, w nocy mgły, przede wszystkim wzdłuż Wisły
Dzisiaj rekonesans na Wiślanej Trasie Rowerowej (WTR). Docelowo miało być 140 km, później, że 150 km, wyszło w końcu 160 km. Trasa cały czas szlakami Velo Dunajec (VD) i WTR. Daje to ogromny komfort jazdy bez nawigacji, odcinki, które przejechałem były bardzo dobrze oznaczone, co jest szczególnie istotne przy objazdach przez wioski, na wałach raczej ciężko się zgubić. :>
Oczywiście wyjechałem trochę za późno, bo przed 17:00. Początek standardowo, rano padało, na szczęście później przestało i gdzieś przed Biskupicami Radłowskimi zaczęło pojawiać się słońce.
Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się lekki, południowy albo południowo-zachodni wiatr, tym samym pomagając znacznie dojechać sprawnie do Wietrzychowic. Później objazd do WTR przez Miechowice Wielkie, wszystko fajnie oznaczone, no i w końcu ląduję na WTR, choć początkowo prowadzi ona jeszcze wzdłuż Dunajca.
Robi się piękna pogoda, słońce wyszło chyba na dobre, na niebie pojawiły się piękne cirrusy, bajkowe widoki.
Przy mostku na strumyku Kisielina:
Niedługo pojawiają się pierwsze widoki na Wisłę, jakoś nie imponuje szerokością jak w Krakowie. :P Ale wszystko bardzo ładnie wygląda w świetle zachodzącego słońca:
No i co, światło powoli się kończy, a ja mam jeszcze 30 km do połowy drogi, ale nie sposób się nie zatrzymać przy takich widokach.
Dojeżdżam do MORu w Kopaczach Wielkich, paradoksalnie pierwszy raz widzę tego typu obiekt, jakoś zawsze MOR w Glowie umykał mojej uwadze, pomimo, że przejeżdżałem tam już dobre kilkanaście razy. xD
No byłem trochę w szoku, w sensie fajnie to wszystko zrobione, dość solidnie, hybrydowe oświetlenie na LEDach, przyjemna barwa światła (już widziałem w Glowie jak wracałem :p ). Oby posłużyło jak najdłużej.
Lecimy dalej, staram się trzymać mocne tempo, żeby coś zobaczyć jeszcze w Uściu Solnym i kawałek dalej. Po drodze za Wisłą na górce wiatraki:
Most na Wiśle w Górce:
Właściwie prawie cały czas wały są blisko rzeki, a na Velo Dunajec na odcinku od Ostrowa do Wietrzychowic rzekę widać może ze dwa razy.
Dalej nie było sensu robić zdjęć, było za ciemno, a nie brałem statywu na tak długą wycieczkę, szkoda strasznie. :/
Do Uścia dojeżdżam już prawie w ciemnościach, nie wjeżdżam teraz na rynek, lecę przez most na Rabie, chwila jazdy przez wieś, następnie świetnymi, asfaltowymi drogami rowerowymi wzdłuż drogi wojewódzkiej, przejazd na drugą stronę oświetlony, dobrze widoczny dla kierowców. Ale to właściwie krótki odcinek, dalej znowu przez wioski, ale nowo położonym asfaltem. Nagle mym oczom ukazuje się co? Chorągwica. :))) Mryga sobie na horyzoncie sympatycznie, a do tego bardziej na prawo widać chyba jakiś komin, niezbyt daleko, ale nie mogę go dokładnie zlokalizować niestety. (EDIT: prawdopodobnie to jednak BTS/eNodeB) Pomiędzy tymi dwoma punktami widzę kościół z lekko niebieskawymi światłami na dwóch wieżach, jest to pewnie zespół klasztorny oo. Pijarów.
I tak na liczniku stuknęło 80 km. Zatrzymałem się na wale w totalnych ciemnościach, fajne uczucie, ogromny spokój, cisza. Za mną widać jeszcze przy niewielkiej ilości światła, że tworzą się na polach mgły radiacyjne. Coś zjadłem, ubrałem się dodatkowo, dałem znać, że będę jednak trochę później w domu. xD
Na horyzoncie, gdzieś na północ było widać, jakby się coś błyskało. Sprawdziłem na mapach, żadnych burz nie ma. Może oświetlenie przy jakiejś imprezie albo spadające gwiazdy (?), których może kilka podczas tego wyjazdu widziałem. Przyjemnie tam było, no ale trzeba było jechać, tym razem już na spokojnie, bez spiny. Jak stałem nie było mi zimno, ale jak zacząłem jechać to myślałem, że zamarznę. :p
Do końca były oczywiście przygody z sarnami, które co jakiś czas mnie straszyły, w dwóch miejscach były jakieś imprezy. Początkowo dobrze było widać maszt w Brzesku i inne charakterystyczne punkty. Zaczął powoli wyłaniać się księżyc. Później zaczęły się genialne mgły, takie które ograniczały widoczność do ok. 3 metrów, i takie, które dosłownie tworzyły taki tunel na wysokość 1.5 m, w którym można było jechać. :D Między innymi dlatego żałuję, że nie wziąłem statywu... A oprócz tego, ogólnie, jak jeszcze przyświecił księżyc, pewnie dobrze wyszły by te mgły na dalszym planie.
Poważny problem był taki, że wziąłem oczywiście za mało jedzenia. :p Na końcu WTR zjadłem ostatnie trzy wafelki i dalej włączyłem tryb eco. xD Napoju wystarczyło spokojnie. Dobrze, że było w nim trochę cukru.
Po północy większość oświetlenia dróg wyłączona, także ciekawie. Stwierdziłem, że będę jechał na 10% mocy latarki, mniejszy kontrast między polem oświetlonym, a tym, gdzie ciemno.
Cóż, przyszedł też stary znajomy, nazywany ból prawego kolana. Niezbyt dobrze to rokuje na dłuższe wypady. Ale np. jak wychodziłem po schodach z rowerem, to nic nie czułem.
Zmieniłem trochę ustawienia Locusa, częstsze zapisywanie punktów, ale nie widzę znacznego zwiększenia zużycia baterii, więc pewnie będę chciał jeszcze dokładniejszy ślad. Po całości zostało 49?terii z początkowych 100%.
Ogólnie końcówka lekki przypał, ale mam nadzieję, że odcięło mnie głównie z powodu deficytu energii. Widoki i generalne odczucia dzisiaj - no petarda. Dużo ciekawych rzeczy.
Znowu zapominałem wyłączać pulsometr na postojach, chyba, że byłem za daleko to wtedy nie liczył.
HZ: 6:09:09 82%
FZ: 1:02:02 14%
PZ: 0:11:08 2%
PS: Taka refleksja mnie naszła. Boże, jak ja Ci dziękuję, że mogę teraz oddychać takim czystym, świeżym powietrzem, a nie tym okropnym smogiem w zimie...
Komentarze (0)
Dodaj komentarz