TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Las Radłowski - Brzeźnica - Radłów - Glów - VeloDunajec - Ostrów - Mościce - Tarnów - Zawada -
POGODA: temperatura 23.8°C - 27.6°C - 25.2°C, generalnie słonecznie, częściowe zachmurzenie, w terenie sporo kałuż po piątkowych deszczach, wilgotno, wiatr raczej zmienny, przeważnie północny/zachodni
Dzisiaj testowanie roweru Triban GRVL 520, który wypożyczyłem w Decathlon'ie (usługa Decathlon Rent).
Po wypożyczeniu roweru nad morzem, postanowiłem poszukać takich możliwości w swojej okolicy. No i okazało się, że można pożyczyć sprzęt (nie tylko rowery) w Decathlon'ie. W moim mieście dostępne są chyba dwie szosy, gravel, full'e i hardtail XC. Zastanawiając się po raz kolejny nad tym, jaki rower kupić, gdybym się na taki zakup zdecydował, to dochodzę do wniosku, że w mój styl jazdy mógłby wpasować się MTB hardtail, albo gravel. Namiastkę roweru MTB mam praktycznie od początku rowerowej przygody, Kross Level A2 w moich rękach częściej służy tak naprawdę jako rower crossowy. No i bardzo chciałem na własnej skórze przekonać się jak taki gravel spisuje się w praktyce. Uważam, że takie przetestowanie roweru w praktyce, w całodziennej wycieczce, na własnych typowych trasach, jest bezcennym doświadczeniem przy kupowaniu roweru. Sądzę, że wiele godzin jazdy weryfikuje poprawność pozycji, rozmiar ramy itd. o wiele lepiej, niż kilka kółek na parkingu przed sklepem.
Pogoda trafiła się niemal idealna, trochę chmur, bez jakiegoś wielkiego upału. Trochę czasami zawiało, raz z północy, raz z zachodu.
Była to moja pierwsza dłuższa jazda na rowerze z barankiem. Początek przez miasto, krawężniki i pseudo ścieżki. Jazda w górnym chwycie OK, da się hamować, manewrować bez większego problemu. Moją uwagę zwrócił fakt, że szczyt górnej rury jest niżej, niż w Levelu i nie mam problemu z przekrokiem. Rower ogólnie ma też mniejszy prześwit, 26.5cm do środka supportu vs 30cm w Levelu. Pozycja ogólnie bardziej pochylona i wyciągnięta. Są tutaj opony o szerokości 47mm, szerzej niż u mnie, z delikatnym bieżnikiem, no i przez miasto jedzie się OK.
Po wjeździe na VeloDunajec okazało się, że dość mocno wieje z północy, więc szybka zmiana planów i odwróciłem pętlę, co było raczej dobrą decyzją.
Pierwszy szutrowy fragment przejeżdżam przed autostradą w okolicy Bogumiłowic. Tutaj Level na węższej oponie potrafił się lekko zapaść w tych dość luźnych kamyczkach, a Triban przejechał bez większego problemu. Podobnie było na kolejnym, miejscami piaszczystym, odcinku kilka kilometrów dalej.
To, co sprawiło mi największego banana na twarzy, to to jak zasuwa się po asfalcie. Jest szybciej, bardziej efektywnie przez sztywną ramę i koła. W dolnym chwycie jedzie się fajnie. No i ten szum kół/opon. :)
Po szutrze w Lesie Radłowskim generalnie jechało się przyjemnie, przynajmniej tym dobrej jakości, gdzie nawierzchnia jest gładka. Tam, gdzie nawierzchnia jest jakby wypłukana z drobniejszego tłucznia i zostały większe fragmenty, jak np. niebieski szlak rowerowy, jest już gorzej, ale na Levelu lepiej nie było.
Dalej wpadam na szosę w kierunku Radłowa, tutaj było chyba z wiatrem, więc tym bardziej jechało się przyjemnie. Za Radłowem kierunek Glów i wjazd na VeloDunajec. Tutaj momentami wiatr przeszkadzał. Nie było jakichś giga tłumów. W Ostrowie tym razem natrafiam na oficjalne otwarcie mostu, ale udało się jakoś przejechać.
Dalej powrót do domu (tu z kolei odsłonięcie pomnika Lecha Kaczyńskiego), refill, chwila odpoczynku, lekka korekta ustawienia siodełka i start na drugą część testu, czyli "sztajfy" i trochę terenu. Początek Lotnicza, potem szuter na Harcerskiej i trasa podjazdowa Baśka. No i tutaj zaczynają się schody. :P Oczywiście jak na moje nogi da się przejechać, ale trzeba się bardziej przyłożyć. Tutaj najlżejsze przełożenie to 40/42, podczas gdy w Levelu to 22/32. Tutaj jeszcze nie jest tak stromo, ale najtrudniej było podjechać szutrowym fragmentem na wysokości restauracji i obok kapliczki św. Jakuba. Dawno nie musiałem się tak siłować na podjeździe. Na dalszą część podjazdu asfaltem przełożenia już wystarczały bez problemu.
Potem podjazd pod Trzemesną asfaltem. Też ciężko, ale da się podjechać. Wjeżdżam na zielony rowerowy szlak w teren no i się zaczyna. Nawierzchnia dojazdowa do lasu jest generalnie kiepska, trochę kamoli, trochę polnej drogi, ogólnie trzęsie strasznie, a chciałoby się polecieć, no bo zjazd. W lesie już całkiem spoko, choć jest dość wilgotno, sporo kałuż. Wjeżdżam na szutrowy, zjazdowy odcinek w kierunku Karwodrzy, no i tutaj niestety nie ma magii, trzęsie niemiłosiernie, tak, że kierownicę chce wyrwać z rąk, plus jeszcze są te poprzeczne kanały do odprowadzania wody, nad którymi staram się przelecieć. Także są granice, gdzie szersza opona już nie wystarczy, no ale nie powinno mnie to dziwić. Mój poczciwy XCR zawsze coś tam się ugnie. Na Levelu też nie jestem w stanie tutaj nie wiadomo jak komfortowo jechać, ale jednak wypada lepiej niż Triban. Podjazd z powrotem też dało się podjechać, ale mając już tyle kilometrów w nogach zatęskniłem bardzo za "młynkiem" i takim kręceniem podjazdów na luzie. Do Łękawki dojeżdżam wiecznie błotnistym i kamienistym zjazdem.
Dalej mniej lub bardziej spokojna jazda standardem przez Skrzyszów, Wolę Rzędzińską, Las Lipie i jeszcze trochę po mieście.
Podsumowując same wrażenia z jazdy. Pierwsza pętla bardzo pozytywna, w miarę płaski teren i asfalty - po tym jechało się bardzo przyjemnie. Druga pętla - bardziej strome podjazdy trudne, no i trzęsawa na szutrowych zjazdach. Na podjazdach jak i częściowo podczas pierwszej pętli zaczynał boleć mnie kręgosłup, jednak bardziej pochylona pozycja, może nie jestem wystarczająco elastyczny, ale z drugiej strony, wg. rozmiarówki jestem na pograniczu rozmiarów, jechałem na M'ce, być może lepiej byłoby na S'ce. Podobnie z ramionami i karkiem, gdzieś pod koniec zaczęły się odzywać.
Siodełko - w pierwszej części byłem bardzo zadowolony, potem tyłek obtarły mi spodenki i komfort spadł, ale to raczej na nie zwalam winę.
Rower był z pedałami platformowymi, zastanawiałem się, czy nie podmienić na swoje SPD, ale ostatecznie uznałem, że bezpieczniej pierwszy raz na baranku będzie na platformach.
Manetka - sprawiała trochę wrażenie takiej plastikowej, jakby miała się rozlecieć. :P Ale ogólnie działała, sam system zmiany biegów inny, niemniej można się przyzwyczaić. Może faktycznie w boju czasami ciężko wyczuć ile przełożeń poszło w dół (w stronę lżejszych).
Manewrowość - Level jest bardziej agresywny w prowadzeniu, ale to pewnie przez brak bieżnika, Triban jest jakby bardziej stabilny. Oddając rower zauważyłem też, że stery mają coś w stylu pozycjonowania, tzn. kierunek na wprost jest przez nie podtrzymywany.
Do roweru podpiąłem swoją torbę podsiodłową z gratami.
Hamulce - w terenie w górnym chwycie raczej musiałem mieć po dwa palce na klamkę. Z kolei w dolnym z trudem dawałem radę jakkolwiek złapać dźwignie, może kwestia ustawienia. Ogólnie ciekawy wynalazek z tymi hamulcami hydro-mechanicznymi. Przynajmniej nie skrzypiały, jak nad morzem. ;)
Jak dla mnie mankament z ciężkimi przełożeniami do rozwiązania, jeśli poważnie chciałbym się zdecydować. Brak amortyzacji jeszcze pewnie jakoś bym przeżył (ewentualnie tubeless i niższe ciśnienie).
Samo pożyczanie i oddawanie. Kolejki rano jak i wieczorem, także trochę czasu spędziłem w sklepie. Papierologia, sprawdzanie dowodu osobistego itd. Rower przed oddaniem jeszcze trochę wyczyściłem, bo inaczej mogą charge'ować dodatkowo 80 PLN. Samo wypożyczenie na jeden dzień tego roweru to 50 PLN.
Na koniec, jakby wrażeń było mało, pierwsza jazda elektryczną hulajnogą, bo najbliższy autobus miał być za 50 minut, a nie uśmiechało mi się wracać z buta. Szybki ogar aplikacji Bolt'a no i w drogę. Śmieszne uczucie. :P Ta manetka od przyspieszenia ma chyba kiepską modulację, bo ciężko było nią coś ustawić między max, a zero. Więc przyspieszenie czasami było mocne. Zapłaciłem 7 PLN, średnio opłacalne.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz