Brzanka
100.89 km
Dystans
5h 45m 02s
Czas
17.54 km/h
VAVG
62.11 km/h
VMAX
1167 m
W górę
17.2°C
Temperatura
directions_bike
Aktywność
13.05.2023
Wycieczki

TRASA: Tarnów - Radlna - Pleśna - Łowczówek - Tuchów - Burzyn - Brzanka 536 m n.p.m. - Ostry Kamień 527 m n.p.m. - Joniny - Zalasowa - Szynwałd - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Zaczarnie - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 17.2°C - 6.6°C, słonecznie, wiatr wschodni

Sobota, długo zbierałem się do wyjazdu, nie było jakiejś wielkiej motywacji, ani na nic wielce ciekawego się nie zanosiło. Dość mocny wiatr wschodni dodatkowo nie zachęcał do kręcenia właśnie w tamtym kierunku. Narysowałem trasę przez Brzankę, którą chciałem od jakiegoś czasu odwiedzić. Żeby nie było nudno chciałem pojechać grzbietem Brzanki kawałek dalej na wschód.

Pracowałem nad poprawą nawigacji głosowej w Locus'ie. Okazuje się, że aplikacja ma zdefiniowane swoje customowe tagi właśnie do komend jako rozszerzenie do waypoints. Okazało się też, żehttp://brouter.de/brouter-web/, którego używam do rysowania śladów, ma możliwość generowania komend dokładnie w tym schemacie pod Locus'a. Oznacza to, że zamiast dostawać komendy generowane na podstawie kształtu śladu, teraz są generowane bardziej adekwatnie, czyli na skrzyżowaniach. Ale tutaj niestety też nie jest idealnie. Po podglądzie takiego narysowanego śladu już z naniesionymi komendami okazuje się, że są miejsca, w których komend brakuje, albo są trochę mylące. No i przed trasą dłubałem w GPX'ie, żeby takie punkty poprawić, co się bardzo opłaciło. Teraz można powiedzieć, że nawigowanie jest dużo lepsze. Muszę pomyśleć jak poprawić proces edycji komend, bo poprawienie samego backend'u, który komendy generuje w brouter chyba mnie przerasta. :P

Początek, bardzo luźne tempo, nigdzie się nie śpieszę. W okolicach Tarnowca na otwartej przestrzeni czuć wiatr, który zdecydowanie nie pomaga. Bez większych przygód docieram do Tuchowa, gdzie na prawie pustym rynku robię przerwę na jedzenie. Kawałek za Tuchowem zaczynam podjazd pod Brzankę, początek asfaltowy. Po trochę ponad dwóch kilometrach zaczyna się super szuter i piękny las.

Warunki w lesie są genialne, sucho, jakoś tak bardzo ładnie, młoda zieleń, ścieżki bez jesiennych liści, no strasznie mi się to podoba:




W okolicach szczytu jest widokowa przebitka na północ, próbuję coś wypatrzeć zza krzaków:


Jest i szczyt, paradoksalnie na Brzance byłem już z kilka razy, a w tym miejscu z kamieniami jestem pierwszy raz:




Docieram na wieżę widokową, nie ma tłumów:




Widzialność w kierunku Tatr jakby gorsza, nic nie widać:

Na wieży spędzam trochę czasu, wcześniej przy altanie zrobiłem też przerwę na jedzenie.
Z reguły z Brzanki zjeżdżałem żółtym rowerowym szlakiem w kierunku Ryglic. Tym razem kontynuowałem grzbietem na wschód. Nie ujechałem kilkuset metrów, gdy nadziałem się na takie cudo:






Ciężko powiedzieć co to jest, wygląda, jak jakiś mini zamek. Ma dwa zwodzone mostki, miejsce jest bardzo zadbane. Nie ma tabliczki o terenie prywatnym, zakazie wstępu czy czegoś podobnego. Nie znalazłem żadnych informacji na temat tego obiektu. Klimat bardzo fajny, jak z Wiedźmina. Wmurowało mnie ogólnie. Jest tylko tabliczka mówiąca o zabytku architektury polskiej.
Kawałek dalej jest sporo ładnie ułożonego drzewa.

Po może kilkuset metrach zaczyna się teren. Las jest niesamowicie uroczy, zielenią się krzewy leśnych jagód.







Szlak jest typowo turystyczny, na rower, szczególne gravel, trudnytechnicznie, ale jeszcze do przejechania, co daje mi mnóstwo frajdy.Podjazdy z korzeniami, uskokami, lekkimi trawersami, no coś pięknego,przypominają się początki z czasów MTB. Jeszcze do niedawna niepakowałem się z tym rowerem w taki teren. Co chwilę zatrzymuję się,żeby zrobić zdjęcie. Jest niesamowity spokój, nie mijam po drodzenikogo. Widać na szlaku ślady końskich kopyt.


Docieram pod Ostry Kamień. Nie przyglądając się za bardzo tabliczce w pierwszej chwili myślałem, że chodzi o to:

Ale, szybko zorientowałem się, że chodzi o coś "trochę" większego. :P
Po drodze do docelowego kamienia znów pokazuje się parę widoczków na północ.



Widać też już drogę asfaltową:






Jest i kamień bardziej z dołu, fajny, robi wrażenie:




Generalnie zaczyna robić się późno, tak się zasiedziałem w lesie, żechyli się ku zachodowi słońca. Docieram do drogi asfaltowej, którąmiałem zjechać z Brzanki północnym stokiem. W międzyczasie na horyzoncie pojawia się Liwocz i skąpany w zachodzącym słońcu krzyż na szczyciewieży:


Ku mojemu zdziwieniu ślad przez chwilę zamiast asfaltem prowadzi w dośćtrudny, terenowy fragment. Szybko przechodzi w lepszej jakości drogęutwardzaną. Dojeżdżam do skrzyżowania z asfaltem, tutaj przelatuje nagle bardzo nisko śmigłowiec LPR.

Widzę też, że dalszy ślad znów zamiast asfaltem prowadzi szutrem, cobyło ostatecznie fajną niespodzianką, droga bardzo dobrej jakości:

Jest klimatycznie:

A głowę totalnie rozsadza mi nagle pojawiający się znikąd zachód słońca:

Zaczyna się też robić coraz chłodniej:

Szuter klasy premium niestety się kończy i zaczynam na dobre zjazdlokalną drogą. W dolinie, przy fajnym mostku, zatrzymuję się na jakieśjedzenie. Nie chciało mi się wyciągać statywu, więc zdjęcie wygląda jak z ziemniaka, ale może przez to ma swój klimat:

Dalej jadę w ciemnościach totalnie bocznymi drogami w kierunkuZalasowej. Czas zleciał dość szybko, w Zalasowej jem jeszcze zaległegobanana i batona, przy czym towarzyszy mi koteł:

Za Zalasową niby znam już drogę, ale na wszelki wypadek grzecznie słucham nawigacji, która w ciemnościach ostatecznie się przydaje, nie było mi dane tu jeszcze jechać w takich warunkach. Wiatru już praktycznie nie ma, więc za bardzo nie oddaje. Ale ten fragment do okolic Skrzyszowa również mija szybko. Czuję się na tyle dobrze, że jadę jeszcze w kierunku Woli Rzędzińskiej, potem robię małą pętlę w okolicach Zaczarnia i wracam do Tarnowa.

Będąc pod domem widzę na liczniku prawie 90 km. Stwierdziłem, że na godzinę przed północą dokręcę sobie te parę kilometrów jako zwieńczenie tej fajnej wycieczki. :P Czułem się wtedy całkiem OK. Pojechałem na Lotniczą zrobić kilka rund tam i z powrotem. I to były jak się okazało jedne z trudniejszych kilku kilometrów, nagle z minuty na minutę opadałem z sił, bomba zaczęła pukać do drzwi. Resztkami sił dowlokłem się do domu, ale stówa zaliczona. :)

Ogólnie wycieczka sztos.
Nawigacja się poprawiła, więc nie było prawie błądzenia.
Dość dobrze się nawet ubrałem.
Trzeci dzień jazdy pod rząd, a udało się spokojnym tempem wykręcić solidny dystans.
Tyłek, ani nogi nawet tak nie protestowały.
Dużo fajnych niespodzianek.

Komentarze (0)

Dodaj komentarz