TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - VeloDunajec na południe - Błonie - Dąbrówka Szczepanowska - Wróblowice - Zakliczyn - Piaski-Dróżków - Czchów zapora - Tropie - Roztoka-Brzeziny - Rożnów - Rożnów zapora - (powrót tą samą drogą)
POGODA: temperatura 31.8°C, początkowo częściowe zachmurzenie, potem pełne zachmurzenie, wiatr południowo-zachodni, deszcz, potem rozpogodzenie i patelnia
Jedna z najbardziej zaskakujących wycieczek w historii bloga.
Sobota, słońce, w planach Czchów w nietypowym składzie, bo z dwoma kompanami: Piotrkiem i ks. Piotrem. :) Tego samego dnia wyrusza Piesza Pielgrzymka Tarnowska na Jasną Górę, co powoduje trochę utrudnień komunikacyjnych w mieście. Punkt zbiórki w Mościach, jadę przez Krakowską i Czerwonych Klonów, żeby ominąć część utrudnień. Potem w planach autostrada VeloDunajec w kierunku południowym. Czekając na skład w międzyczasie pogoda mocno się zmieniła, na niebie coraz gęstsze zachmurzenie, na horyzoncie ciemne chmury, radar alarmuje o opadach już na wysokości Bochni, a nawet Brzeska. Na południowym-zachodzie burze... W momencie gotowości składu niebo całkowicie pokryły chmury, u mnie pojawiają się myśli o odwrocie, jadąc sam dawno bym zrezygnował. xD Ale, że kompani są pozytywnie nastawieni - próbujemy.
Jedziemy przez Mościce mijając kolumny pielgrzymów, którzy nieopodal zatrzymują się na pierwszy postój, dalsza droga w kierunku Ostrowa bez utrudnień. Wpadamy na południowy odcinek VeloDunajec, którym ks. Piotr jechał pierwszy raz. Po chwili do peletonu spontanicznie dołącza 70-cio kilku letni pan na szosie, który dotrzymuje nam towarzystwa przez kolejne 15 kilometrów. Nie mieliśmy typowo turystyczno-wakacyjnego tempa, także nie można mu było odmówić kondycji w takim wieku, szacunek. ;)
W międzyczasie zrywa się południowy bądź południowo-zachodni wiatr, horyzont wygląda coraz gorzej. Sporadycznie pojawiają się pierwsze krople deszczu. W Janowicach rozstajemy się ze starszym panem, który odbija w kierunku Lubinki. Dojeżdżamy do Zakliczyna, na widok zamglonego i ciemnego horyzontu zjeżdżamy do centrum przeczekać deszcz, który lada moment miał się pojawić.
Lądujemy pod wiatą przystanku autobusowego zajadając lody z pobliskiej lodziarni.
Po ustaniu deszczu był dylemat co robić dalej, bo na radarze nie wyglądało to obiecująco, ostatecznie wyruszyliśmy w dalszą drogę. Oczywiście czego byśmy nie zrobili konsekwencje są takie, że "dupa mokra" :P Bez błotników na plecach szybko robi się wilgotno.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu przez całą resztę dnia nie spadła na nas ani kropla deszczu, nie wiem gdzie podział się cały ten deszcz z radaru. Niebo zaczęło się powoli przegryzać.
Tym sposobem dojeżdżamy do zapory na Jeziorze Czchowskim!
Przeprawiamy się promem w kierunku Tropia. Przed zwiedzeniem kościoła zahaczamy o pustelnię św. Świerada.
Budynek niejako wbudowany jest w skałę:
Kilkadziesiąt metrów dalej jest też źródełko św. Świerada:
A wszystko to położone u podnóża góry, skryte w pięknym lesie:
Kościół Świętych Andrzeja, Świerada i Benedykta w Tropiu nad Jeziorem Czchowskim:
Jedziemy dalej, pogoda poprawia się, wychodzi słońce!
W Rożnowie zatrzymujemy się na zwiedzanie Beluardu i ruin Zamku Dolnego. Kilkukrotnie przejeżdżałem obok tego miejsca i za każdym razem miałem wrażenie, że to nic ciekawego, jakieś ruiny w krzakach pokryte śmiesznym dachem, a tu okazało się, że to tylko pozory, szczególnie, gdy ks. Piotr trochę o tym miejscu poopowiadał.
Po paru metrach przewyższenia podjeżdżamy pod Kościół św. Wojciecha w Rożnowie:
Kawałek dalej znajdują się ruiny Zamku Górnego z ładnym widokiem na Jezioro Rożnowskie:
Stąd niedaleko już do zapory na Jeziorze Rożnowskim:
Miejsce dość uczęszczane przez turystów, ruch na płatnym parkingu, ale nie jest na pewno tak źle, jak w Gródku nad Dunajcem, tam jest "Sodoma i Gomora". Zatrzymujemy się tutaj na kolejną porcję lodów. :p
Czas zacząć powrót:
Grota Matki Bożej w skale w Tropiu:
Czekamy na prom:
Pięknej pogody ciąg dalszy... :
...choć na południowo-zachodnim horyzoncie widać wypiętrzające się chmury:
Suniemy po VeloDunajec:
Za plecami dynamika rozwijających się chmur jest imponująca:
A na północ malownicze krajobrazy:
Słońce chowa się za chmurami przed dotarciem do Zakliczyna.
W Zakliczynie powtórka z rozrywki i zjadamy kolejną porcję lodów, tym razem deszcz nie pada. :p Dalsza droga bez komplikacji, zdrowym tempem jadąc doliną Dunajca docieramy do miasta.
Tak oto kończy się ten "roller coaster", fajna przygoda, kilka zwrotów akcji. Osiągnęliśmy więcej, niż było w planach, ks. Piotrowi należy się jakiś medal olimpijski za dzisiejszy wyczyn. :)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz