TRASA: Trzebinia - Jezioro Chechelskie - Puszcza Dulowska - Rudno - Zamek Tenczyn - Tenczyński Park Krajobrazowy - Frywałd - Baczyn - Mników - Cholerzyn - Kryspinów - Bielany - Kraków-Salwator - Kraków-Kazimierz - Kraków-Płaszów - Rybitwy - Brzegi - Grabie - Niepołomice - Puszcza Niepołomicka - Mikluszowice - Bogucice - Okulice - Bratucice - Las Bratucki - Rudy-Rysie - Borzęcin - Las Radłowski - Wierzchosławice - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 15.0°C - 31.2°C, zmienne zachmurzenie, od częściowego wysokiego piętra, do słonecznej pogody, delikatny wiatr o zmiennym kierunku, sucho
Nadszedł urlop, następnego dnia miała być ładna, bezwietrzna pogoda. Spodobało mi się kolarstwo kolejowe, myślałem, żeby podjechać do Tarnobrzegu i zrobić lżejszą wersję zeszłorocznego wyjazdu do Sandomierza, ale chciałem zobaczyć coś nowego. Była opcja Kielc, lecz ostatecznie obrałem kierunek zachodni województwa małopolskiego.
Najpierw pociąg KMŁ z Tarnowa do Krakowa Głównego około 6:30, ledwo co zdążyłem. Nikt nie jechał jeszcze z rowerem i były miejsca. Nie mogłem kupić biletów przez aplikację, więc męczyłem się z automatem.
Potem szybka przesiadka na dworcu głównym, musiałem "przeskoczyć" na sąsiedni peron, po tym czasie aplikacja odżyła, więc mogłem kupić bilety jak zawsze. Pociąg wewnątrz wyglądał identycznie jak poprzedni, rower też stał w tym samym miejscu, więc miałem lekkie "déjà vu".
Pociąg do Trzebini dojechał punktualnie, tutaj zaczynam trasę. Już czuję, że chyba za ciepło się ubrałem.
Podjeżdżam w centrum zobaczyć rynek, ale nic szczególnego.
Kilka kilometrów dalej zatrzymuję się przy Jeziorze Chechelskim. Jest koło 9:00, spokój i prawie zero ludzi.
Do Puszczy Dulowskiej prowadzi przez chwilę fajny singiel:
Sama Puszcza podoba mi się, nie jest całkowicie płasko, dużo iglaków, które lubię. Pojawia się też trochę piasku.
Szukam bobrów i rozlewisk, ale wszędzie coś sucho. Robi się coraz cieplej, zdejmuję wierzchnią warstwę.
Grzybki:
Gdzieniegdzie natknąłem się na cierniste rośliny, zacząłem bardziej patrzeć pod koła zatrzymując się przy drodze. :p
Zatrzymałem się na krótkie dronowanie, w oddali widać wzgórze z Zamkiem Tenczyn.
Zaczynam podjazd pod wzgórze zamkowe, po drodze trochę widoków:
Zamek Tenczyn w Rudnie:
Ciężko latało się w słońcu, plus trudno dobrać ekspozycję, bo mury zamku są dość jasne i w słońcu niemal brakowało czasu migawki bez filtru szarego.
Ze wzgórza zjeżdżam, a właściwie to schodzę wschodnim stokiem, bo jest stromo, kamieniście, a potem piaszczyście jak nad morzem.
Dalej kontynuuję lasami Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego, jest równie ładnie jak w Puszczy Dulowskiej, ale już cały czas asfalt.
Podjeżdżam w okolice Niedźwiedziej Góry i tutejszej kopalni porfiru i diabazu. Nie ma zakazu fotografowania, więc robię też zdjęcie z drona.
Kończy się płaski las i kolejną ciekawszą rzeczą na trasie był przejazd przez krętą Dolinę Mnikowską:
We znaki daje się też wzmożony ruch w powietrzu, jestem coraz bliżej Lotniska Międzynarodowego w Balicach. Nie jestem przyzwyczajony do tak bliskiego obcowania z samolotami. :p
Gdzieś od Mnikowa zaczyna się jazda w dużym ruchu samochodowym. Dojeżdżam pod Zalew Kryspinów, wszystko tak odgrodzone, że nie ma nawet gdzie stanąć, żeby rozłożyć się z dronem. xD Ale nie szukałem też zbyt długo. Do tego temperatura i słońce zaczyna przeszkadzać. Jest środek tygodnia, nie chcę nawet wiedzieć co tu się dzieje w weekend.
Jeszcze fragment jakąś drogą wojewódzką i w końcu chwila oddechu na WTR lewym brzegiem Wisły.
Klasztor Ojców Kamedułów na Bielanach:
Zamek w Przegorzałach:
Radiowy Ośrodek Nadawczy Malczewskiego:
Coraz bliżej centrum:
Jest gorąco, czuję się zmęczony, przebodźcowany dużym ruchem jeszcze od Kryspinowa i na bulwarach, uciekam dalej. Ale wpadam z deszczu pod rynnę... Trochę niefortunnie ślad jest poprowadzony ścieżkami rowerowymi wzdłuż Lipskiej, Surzyckiego i Rybitwy, gdzie dalej ruch jest spory, a do tego co chwilę światła i beznadziejne krawężniki. Po drodze robię szybkie zakupy w osiedlowej Żabce.
Za miejscowością Grabie jest trochę spokojniej.
Zjeżdżam z WTR i praktycznie jestem w Niepołomicach. Tutaj zatrzymuję się na lody.
Dalsza droga to w większości powtórka z rozrywki z ostatniego wyjazdu, z tym, że przez puszczę jadę najprostszą drogą, czyli asfaltową żubrostradą. Dotychczasowa jazda trochę się przeciągnęła, podejrzewam, że będę w domu dość późno.
Klasycznie okolice kładki na Rabie:
Jadąc przez Las Bratucki słońce fajnie świeci równolegle do prostej drogi.
Z każdym kilometrem paradoksalnie czuję się troszkę lepiej pomimo zmęczenia. Noga jeszcze podaje, dość sprawnie, jeszcze za dnia, dojeżdżam do Lasu Radłowskiego, gdzie robię chyba ostatni postój na jakieś jedzenie. Reszta to klasyczny powrót standardowymi drogami.
Jak zawsze wyszło trochę więcej kilometrów, niż przy planowaniu, ale to normalne. Ostatecznie wyszło prawie 160km, najdłuższa trasa jak do tej pory w tym roku.
Znowu coś było nie tak z komendami głosowymi do nawigacji i zamiast instruować po skrzyżowaniach, to mocne łuki tej samej drogi były interpretowane jako zakręt i komunikowane, co potrafi być męczące i mylące, dlatego często spoglądałem w ekran, żeby się upewnić. Nowy wydrukowany uchwyt pod telefon i licznik dobrze się spisał, wszystko było na swoim miejscu, a kabel z kątowym wtykiem nie przeszkadzał. To poprawki po majowym wyjeździe na Kamionną.
Paradoksalnie znowu wziąłem za dużo jedzenia. xD
Ale ogólnie pomimo trudniejszych momentów było w porządku.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz